🥁 Akt 0 – A co ja się tam znam

Zrobiłem testy – Locust, realistyczny load, 5 userów.
Czas odpowiedzi? 50 sekund.
Overhydration, duplikaty requestów, wszystko się dławi.

Wyniki? Są. Wykresy? Gotowe.

– Ale czy znasz JMeter?

Tak, znam. Ale zrobiłem to dobrze, a nie „jak było kiedyś”.

Okazało się, że „kiedyś”:

– nie było asercji (bo nie przechodziły),
– endpointy były z czapy,
– i nikt nie spojrzał na raport.

Ale przecież co ja się znam.
Jestem tu tylko dwa lata.
Nie to co R – pół roku w firmie i już ustala milestone’y.

Ja tylko:

– ogarnąłem proces w miesiąc,
– napisałem pierwsze automaty,
– wziąłem się za backlog,
– i testuję to, co devsi wys*ają.

Ale spoko.

„W dupie byłeś, g*wno widziałeś.” Liczy się tylko jedno:
*„Bo tak było w starym planie.”

Witaj w projekcie, który ma wszystko, oprócz rozumu.

Nie ma RC.
Nie ma wizji.
Nie ma ludzi, tylko role, które są obecne głównie na papierze.
QA?
QA to splitujący ninja z deploymentem w jednej ręce i regressionem w drugiej.


🧟‍♂️ Akt I – Bestiariusz Projektowy (czyli mój zespół w pełnej krasie)

🧠 Lider – QA Teoretyk z Uczelni i PowerPointa

Nie z trzech startupów.
Z jednego – i dziewięciu lat w akademii.
Człowiek, który wie, co to jest test wielowymiarowy i jak wygląda macierz pokrycia…
…ale nie wie, co znaczy POC.

Tak.
Zapytany o POC odpowiedział:

„I don’t understand. Please explain what is POC.”

I wtedy wiedziałem, że jestem sam.
To nie lider. To Google Translate do korpomowy.

Nie testuje.
Nie rozumie fazy RC.
Ale zaprojektuje ci roadmapę do testów z milestone’ami.
I zapyta, czy QA już wszystko kliknął.


🧻 Senior QA – Lord ThanksTeam

Zniknięty od rana, ale o 17:30 pisze „Thanks team :)”.
Nie testuje.
Nie tłumaczy.
Nie robi nic, poza udawaniem zajętego.


📬 Release Managerka – Królowa Approva

Jej supermoc to skanowanie Slacka w poszukiwaniu słowa „approve”.
QA kliknie?
Super – można deployować.
A jak pytasz, kto będzie na piątkowym release’ie?

„Nie wiem, ja mam wtedy wolne.”

Jak produkcja się wywali:

„Czy QA testował?”

A ty właśnie debugujesz bug, którego nawet nie było w scope.


👻 Menedżer Widmo

Kiedy trzeba coś zatwierdzić – niedostępny.
Kiedy trzeba kogoś opierdzielić – obecny.
Strategia?

„To trzeba przegadać z zespołem.”

A zespół?
Też nie wie, co się dzieje.
I nie chce wiedzieć.


🪤 Juniorka 4-letnia – Patronka Ślepego Optymizmu

W projekcie od lat.
Zawsze wszystko jej działa.
Frontend się topi, logi płoną, overflow na stronie jak tsunami?

„U mnie wszystko OK :)”

Zgłoszenia od QA?
Ignorowane.
Bo przecież działało.
A jak coś nie działa – to wina środowiska. Albo Karola.


💣 Akt II – QA vs Absurd

Brak RC?
Nie szkodzi.
Po co ustandaryzować cokolwiek, skoro QA zawsze się dopasuje.

Zaproponowałeś sensowny model:

  • QA testuje tylko na test,
  • robi sanity na acc,
  • dev i ephemeral? → niech sobie devowie testują swoje rzeczy.

Ale nie.
Bo przecież w tym projekcie:

  • QA testuje na dev,
  • QA testuje na test,
  • QA testuje na acc,
  • QA testuje na ephemeral,
  • QA aprobuje wszystko, co się da kliknąć.

Bo jak coś wycieknie na produkcję, to zawsze będzie jedno pytanie:

„Karol, a ty to testowałeś?”

Nieważne gdzie.
Nieważne czy miałeś dostęp.
Nieważne, czy to było twoje zadanie.


🔥 Akt III – JMeter kontra Rzeczywistość

Zrobiłeś testy w Locust.
Debugowalne, czytelne, rozszerzalne.

Ale nie.

„Ma być w JMeter.”

Bo to już było wcześniej.
Bo ktoś kiedyś kliknął „Add Thread Group” i uznał, że tak już będzie do końca czasów.

JMeter się sypie?
Wywala się na pustym headerze?
Debug to XML-owy horror z piekła?
Nieważne.
Bo to jest „oficjalne”.
Bo „ktoś kiedyś coś tam robił”. Bo pipeline jest zielony! Szkoda tylko, że dla GraphQl nikt nie pomyślał o dodaniu asercji i przeczytaniu raportu…


🚨 Akt IV – QA i Approve na Produkcję

DevOps nie ma?
Nie szkodzi.
QA kliknie. QA zrobi release.
QA nie musi czekać, bo przecież „w DevOps każdy robi wszystko”, nie?

OTÓŻ NIE.

DevOps to odpowiedzialność.
DevOps to podział ról i zaufanie do kompetencji.
A nie „wrzućcie to na produkcję, bo nie ma komu”.

Ale Release Managerka już pobłogosławiła:

„Super, że QA to ogarnia, szybciej pójdzie!”

Tylko QA potem zostaje z logami, krzyczącym BA, rollbackiem i pytaniem:

„Dlaczego to poszło?”


🧩 Akt VI – QA w Świecie Wielu Klientów (czyli Matrix w Matrixie)

R mówi:

„Nie może być tak, że każdy klient chce inaczej. Trzeba pogadać z BA.”

A ja już mam: – framework z flagami dla funkcji per kraj, – sanity testy różnicujące zachowanie, – mocki pod 3 wersje środowisk, – i wiedzę, że BA nie przekona klienta, który płaci.

Bo Grass Valley mnie nauczyło jednego:

  • klient A pracował na legacy 3.6 (i nie chciał ruszyć),
  • klient B chciał nowe security,
  • klient C nie chciał nic, bo „lubi jak jest”.

Więc automaty? 3.6 – dla umarłych, 3.9 – dla nieufnych, 3.11 – dla świętych z OAuth-em i tokenami.

Ale co ja się tam znam. R w firmie pół roku i już wie, że wszystko da się „przegadać z BA”. A ja wiem jedno: nic nie jest bardziej stałe niż klient, który mówi „chcę to inaczej”.


🧘 Akt V – Split, Burnout i Ninja Logout

Już nawet nie robię szpagatu.
Już po prostu leżę na scenie tego cyrku i czekam, aż się zawali.

Piszę testy,
piszę sanity,
klikam approve,
robię deploy,
debuguję cudzy kod,
i jeszcze pytają, czy znam JMeter.


🏁 QA Van Damme kończy pokaz

Jeszcze nie rzuciłem klawiaturą.
Jeszcze się loguję.
Jeszcze debuguję błędy, które nie są moje.

Ale to już nie praca.
To egzorcyzm kariery.

I tylko jedno wiem na pewno:
Mój kolejny projekt będzie miał RC.
I nie będę jedynym, który klika approve.


🎬 Scena po napisach – Regresja jednego kraju

R kończy regresję w 15 minut.
Jakim cudem? Ponieważ klika jeden kraj z pięciu.
„Flagowy kraj,” jak twierdzi.
A reszta? „Używamy CMS, jest dobrze.”

Ja przeklikuję każdy.
Bo wiem:
– co działa na DE, sypie się na FR,
– co ładuje się dla UK, wyrzuca błędy dla PL,
– a CMS? CMS to miejsce, gdzie bugi idą się schować.

Kiedy sprawdzam wszystko –
pojawiają się pęknięcia na fasadzie.
Puzzle w końcu układają się w całość.

Ale hej, R „skończył regresję” do lunchu.
A ja wciąż walczę z wiatrakami o 16:00.


QA Frustracja Vol. 5 – spisana 2025-05-21 przez człowieka, który wie, czym jest POC, ale już nie wie, dlaczego wciąż tu siedzi.